Są takie momenty w życiu (przynajmniej moim) kiedy sama nie wiem kim tak naprawdę jestem. Momenty kiedy rozmawiam o rzeczach/sprawach kompletnie mnie nie interesujących czy pozbawionych głębszego sensu. Zapychacze ciszy.
Momenty kiedy moja gestykulacja, moja "ja" wydaje mi się sztuczna, obca, grana, nie szczera i nie pierwotna. Mam takie momenty w życiu kiedy nawet mówiąc prawdę czuję się jak najgorszy kłamca, aktor grający swoją rolę, mówiący swoją kwestę. Czasem gdy wszyscy mnie obserwują czuję jakbym była sama swoim obserwatorem szepczącym cichutko: "Co teraz zrobisz?" niczym myśliwy polujący na dziką zwierzynę.
Różnica między mną, a dzikim bytem jest prosta i bardzo zasadnicza. Dzikie zwierze nie robi nic czego oczekujesz, jest nagłe, a ja robię dokładnie to czego oczekują ode mnie inni. Często nawet nie specjalnie, można powiedzieć że już się przyzwyczaiłam, są chwile kiedy ta cała gra wydaje mi się zabawna i całkiem przyjemna, normalna. Ale w niektóre dni zdarza się, że mam ochotę uciec gdzieś najdalej i stopić się z piaskiem. Momenty kiedy JA marzę o wolnym niebie, ciszy zakłócanej tylko odgłosami natury, nagości i szczerości samej ze sobą. Kiedy mam dosyć całej tej szopki. Tak jak dzisiaj.
464224
only me and my thoughts
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Co się dzieje.
czwartek, 31 października 2013
Zawieszenie-czyli moja miłość do maszyn.
Zawsze kiedy słyszę silnik samolotu przechodzi mnie dreszczyk emocji. Patrzę wtedy w górę i śledzę wzrokiem cudowną białą linię, rysunek tworzony przez tą ogromną maszynę zawieszoną gdzieś pomiędzy. Pomiędzy czasem, miejscami, w "nigdzie". Podróż samolotem jest jak zatrzymanie czasu. Leżę w niewygodnym fotelu i nadrabiam filmowe zaległości. Leżę i mimo że jest zimno, mimo że często boję się lądowania czuję się w powietrzu nietykalna. Przez najbliższe godziny lotu nic nie muszę. Jestem w powietrznej poczekalni, nareszcie pełna czasu po brzegi.
Jest ryk i to cudowne uczucie szybkości, a potem nagle czuję, że lecę. Wtedy zaczyna się wolność ograniczona tylko ciałem tego latającego wieloryba. Pozbyłam się kajdan czasu, odpowiedzialności i obowiązków. Tylko tam, pomimo paradoksalnego zamknięcia, pasów, próżni wokół siebie, czuję się wolna.
Wsiadam. Gwizd, trzaśnięcie drzwiami, zbita masa ludzi, którzy pustym wzrokiem omiatają sąsiadów podróży. Stukot roznosi się po ciele, a okno co chwilę pokazuje nowe widoki. Kurczowo trzymam się poręczy żeby (znając moją idealną koordynację ruchową) nikogo nie podeptać. Stoję i miarowy stukot wprowadza mnie w przestrzeń gdzieś pomiędzy snem a ledwie namacalną namiastką rzeczywistości. Czuję się jak w transie, przepełniona weną, z ciężkimi powiekami i bladą buzią. Czuję jakbym przebywała w łączniku między życiem, a życiem. Mała duszyczka zawieszona gdzieś na mapie Polski.
Dlatego kocham samoloty i pociągi. Bo dają mi przerwę w życiu. Dają mi świadomość że jestem maleńka. Uczą zachwytu światem. I pokazują niezależność.