Lubię dramatyzować. Przeżywać. Nadmiernie i przesadnie. To bólu. A potem odpuszczać, mieć gdzieś, zapominać.
Lubię przerzucać się ze skrajności w skrajność.
Lubię? A może tak już po prostu jest? Nie kontrolowanie wpadam w histerię, a potem... Potem śmieję się sama z siebie.
Czasami też jest tak, że po prostu nie chcę, ale dramatyzuję i zdaję sobie z tego sprawę, nie potrafiąc zatrzymać dołka. Więc może mam to we krwi? Zapisane w genach? Dramat?
Raczej komedię.
mam tak samo! :)
OdpowiedzUsuńmoże kobiety po prostu już tak mają..? c:
xoxo
_________________________________
http://nothingsacred.blogspot.com
Skąd ja to znam :)
OdpowiedzUsuń