Powroty do szkoły są zawsze najtrudniejsze. Znowu ci nauczyciele, którzy będą od Ciebie wymagać, kolejne testy, poprawki, błędy, ciężka praca. Znowu plotki, kłótnie, niezapomniane wypady do kawiarni z przyjaciółkami, liściki pomiędzy ławkami, rysowanie na lekcji polskiego.
Ale jak to z czasem bywa, w końcu przyzwyczajamy się do rutyny zajęć i niezmiennego wstawania o tej (w moim przypadku) 5:50. Jest ok.
Kolejne karteczki w naszym pamiętniku będą zapisane... I oto właśnie kilka z nich:
02.09.2013- pierwszy dzień, odsiedzenie przemówień dyrektora i szybka ewakuacja. Najpierw Weranda, później gorączkowe szukanie kolejnego miejsca (bo zimno i głodno) i wylądowanie w Małej Italii.
03.09.2013- lekcje organizacyjne... i pierwszy emocjonalny dołek
Ale jak to z czasem bywa, w końcu przyzwyczajamy się do rutyny zajęć i niezmiennego wstawania o tej (w moim przypadku) 5:50. Jest ok.
Kolejne karteczki w naszym pamiętniku będą zapisane... I oto właśnie kilka z nich:
02.09.2013- pierwszy dzień, odsiedzenie przemówień dyrektora i szybka ewakuacja. Najpierw Weranda, później gorączkowe szukanie kolejnego miejsca (bo zimno i głodno) i wylądowanie w Małej Italii.
03.09.2013- lekcje organizacyjne... i pierwszy emocjonalny dołek
04.09.2013-
"2 dzień w szkole
Gimbazjum.
Boję się egzaminów.
Nudzę się.
Muszę pójść do kina, teatru, muzeum.
Budujemy wrażliwość.
Po prostu odpuścić, nie zwracać uwagi."
05.09.2013- taniec charakterystyczny- NAJLEPIEJ. Nowe (rozkładane) łóżko.
06.09.2013- za długo w szkole, jak najszybciej do domu. Znowu te nic nie wnoszące religie, na których tylko oglądamy filmy o świętych czy egzorcyzmach.
07.09.2013- lekcja chodzenia, hot yoga, air yoga w studiu YOGA LOFT*, wieczorny powrót do domu. Zmęczona, szczęśliwa. Notuję: "koniecznie zapisać się na yogę... po uporządkowaniu zębów."
08.09.2013- przedurodziny kuzyna, 12km rowerem, ważenie, waga w miejscu. damn.
09/10- dni zlane w całość, już poza pierwszym "fascynującym" doprawdy tygodniem, ale "warte" opisania. WYCIĘCIE PIERWSZEJ ÓSEMKI. Ból po przeminięciu znieczulenia- pierwsza klasa. Następnego dnia gorączka, łóżko i tabsy. Wyglądam jak: menel, ziemniak, poduszka, balon. Ale najbardziej jak menel.
Pierwszy od miesiąca post.
Podsumowanie? Jest baaardzo ok. Tylko ten cholerny balonik zamiast policzka. Ale idzie przeżyć. Teraz to tylko z górki, no bo- początki są najtrudniejsze, nie?
A jak Wam minął pierwszy tydzień? Piszcie: ichmurka@gmail.com
Całusy!
*parę bardzo ciepłych słów o YOGA LOFCIE w innym poście. Jak już się zapiszę.
Miło sie czyta to co piszesz Inga :) / Julia A.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, cieszę się, że jednak są osoby, które w ogóle czytają mojego bloga i im się podoba to, co piszę :)
Usuńpozdrawiam